Zobacz multimedia związane z tematem: Radzieckie czołgi II wojny światowej Strony w kategorii „Radzieckie czołgi II wojny światowej” Poniżej wyświetlono 35 spośród wszystkich 35 stron tej kategorii.
Czołem kochani. W trakcie II wojny światowej, mocarstwa, które brały udział w konflikcie, goniły się w tzw. wyścigu zbrojeń. Inżynierzy byli poddawani presji
Polski wkład w II wojnę światową – całość działań militarnych polskiego wojska oraz wywiadu podczas II wojny światowej, a także działania mające na celu wsparcie tego wysiłku. II wojna światowa rozpoczęła się 1 września 1939 po ataku na dwóch państw – III Rzeszy Pierwszej Republiki Słowackiej w porozumieniu z , które
Z Wikipedii, wolnej encyklopedii. Zbrodnie niemieckie w Polsce w czasie II wojny światowej – zbrodnie popełnione na okupowanym przez III Rzeszę terytorium Polski w latach 1939–1945, zaplanowane przez partię narodowych socjalistów ( NSDAP ), dokonywane przez żołnierzy Wehrmachtu, inne formacje wojskowe i paramilitarne, ludność
Niemieckie Czołgi 2 Wojny Światowej to rodzina czołgów zaprojektowanych i wyprodukowanych w Niemczech w latach 1939-1945. W tym czasie Niemcy stały się jednym z najważniejszych producentów czołgów i konstruowali masywne, zaawansowane technologicznie pojazdy bojowe, które zostały wykorzystane w czasie wojny w Europie.
kombinasi warna baju dan celana yang cocok. Niemiecka inwazja na Polskę była nie tylko taktyczną próbą generalną wojny błyskawicznej. Na szybko postępujących żołnierzach Wehrmachtu badano działanie silnego środka pobudzającego. W 1938 r. na niemiecki rynek trafił lek o nazwie Pervitin produkowany przez firmę farmaceutyczną Temmler-Werke. Zawierał on 3 miligramy metamfetaminy, a jego stymulujące właściwości nie umknęły uwadze Ottona Rankego, dyrektora Instytutu Fizjologii Ogólnej i Obronnej Berlińskiej Akademii Medycyny Wojskowej. Amfetaminy wzmacniają zdolności fizyczne, energetyzują, zwalczają zmęczenie i senność. Mogą także wpływać na nastrój i zachowanie, wzmagając pewność siebie i odwagę, a w wypadku większych dawek niekiedy także agresję. Są to właściwości pożądane z wojskowego punktu widzenia, dlatego perwityna stała się niemiecką „pigułką ataku”. Między kwietniem a grudniem 1939 r. Temmler zaopatrzył siły zbrojne w 29 mln tabletek, które Wehrmacht dystrybuował podczas ataku na Polskę. Pervitin zdał egzamin i w połowie kwietnia 1940 r. naczelny dowódca wojsk lądowych Walther von Brauchitsch wystosował rozporządzenie do lekarzy wojskowych: „Doświadczenia z kampanii polskiej pokazały, że w określonych sytuacjach sukces militarny zależy w decydujący sposób od przezwyciężenia zmęczenia mocno przeciążonego oddziału. (...) Do odpędzenia senności (...) służy środek pobudzający. Zgodnie z planem do wyposażenia sanitarnego został wprowadzony Pervitin”. W rezultacie masowe spożycie tego środka przypadło na szczytowy okres blitzkriegu wiosną 1940 r. Wojsko zużyło wówczas 35 mln pigułek. Wojnę błyskawiczną na równi z technologią napędzała farmakologia. Zaobserwowano jednak skutki uboczne zażywania perwityny, takie jak kac amfetaminowy, niewydolność krążeniowa, niepohamowana agresja czy niesubordynacja. Żołnierze popadali też w uzależnienie, a głód przyjmowania coraz większych dawek zaspokajali na własną rękę, co nie było trudne, gdyż do lipca 1941 r. środek można było nabyć bez recepty. Co więcej, na rynku dostępne były też na przykład Pralinki Hildebranda – każda czekoladka zawierała 14 miligramów metamfetaminy (prawie pięć razy więcej niż pigułka Pervitinu). Pamiętajmy jednak, że w latach 30. i 40. stosowanie amfetamin w celach terapeutycznych było ogólnie uznane w niemal 40 przypadkach chorobowych, od schizofrenii, przez epilepsję, po otyłość. Stacjonujący w okupowanej Polsce 22-letni żołnierz Heinrich Böll, późniejszy laureat Literackiej Nagrody Nobla, w listach do rodziny nieustannie prosił o nowe dostawy tabletek: „Jeśli to możliwe, proszę, prześlijcie mi więcej Pervitinu”. „Pomyślcie proszę o tym, żeby przy następnej okazji przysłać mi kopertę Pervitinu”. „Służba jest uciążliwa, dlatego będę pisał najwyżej co drugi–czwarty dzień. Dzisiaj proszę przede wszystkim o Pervitin!”. Oderwany od rzeczywistości Wojsko próbowało objąć używanie pigułek ściślejszą kontrolą, ale bardziej rygorystyczne wytyczne na niewiele się zdały. W obliczu ciężkich zimowych warunków w czasie walk na terenie ZSRR spożycie metamfetaminy ponownie wzrosło. Pewien żołnierz Wehrmachtu uczestniczący w listopadzie 1943 r. w walkach o Żytomierz wspominał: „Nie mogłem spać. Podczas ataku wziąłem zbyt wiele perwityny. Od dłuższego czasu wszyscy byliśmy od niej uzależnieni. Każdy ją brał – coraz częściej i coraz więcej. Pigułki łagodziły uczucie niepokoju. Wprowadzały w stan przyjemnego zobojętnienia. Niebezpieczeństwo nie wydawało się już takie groźne. Czułeś swoją rosnącą siłę”. Rola środków psychoaktywnych w rzeczywistości wojennej nazistów jest tematem niezwykle fascynującej społecznej, politycznej i militarnej biografii intoksykantów pióra Normana Ohlera. Autor tej popularnonaukowej książki nie jest historykiem, lecz pisarzem, o czym od pierwszych stron świadczy swobodny styl i narracja momentami w duchu powieści kryminalnej, reportażu, biografii i wspomnień wojennych. Ohler dobitnie ukazuje sprzeczność między oficjalną bezwzględną polityką antynarkotykową nazistów a ich praktyką. Narkotyki, które utożsamiono nie tylko z dekadencją, ale także z żydostwem, nazywano „oszałamiającym jadem”, demoralizującym i nadwątlającym witalność rasy aryjskiej. Nie przeszkadzało to jednak ani w metamfetaminowym dostrajaniu oddziałów do tempa szybkiej wojny, ani w nadużywaniu środków odurzających przez członków elity władzy. Ohler metaforycznie wyjaśnia tę hipokryzję, przekonując, że naziści „nienawidzili narkotyków, ponieważ sami chcieli działać jak one”, a zatem „dla »uwodzicielskich trucizn« nie było miejsca w systemie, w którym uwodzić miał jedynie führer”. A skoro mowa o Hitlerze, analiza skrupulatnych zapisków jego prywatnego lekarza Theodora Morella doprowadziła Ohlera do zakwestionowania powszechnego przekonania, że przywódca Trzeciej Rzeszy nadużywał metamfetaminy. Dowiadujemy się natomiast, że od lipca 1944 r. Morell wstrzykiwał mu coraz większe dawki Eukodalu, silnego opioidu, potężniejszego kuzyna heroiny. W 1944 r. „pacjent A” otrzymywał już spore, bo 20-miligramowe zastrzyki. O ile metamfetamina silnie pobudza centralny układ nerwowy, o tyle Eukodal jest depresantem, czyli wykazuje działanie narkotyczne. Coraz bardziej oderwany od rzeczywistości, ale regularnie faszerowany opioidami oraz mnóstwem innych leków i preparatów, Hitler czuł euforię, nawet gdy sytuacja strategiczna nie rysowała się kolorowo. Dodatkowo, po nieudanej próbie zamachu na swoje życie w czerwcu 1944 r., przez 75 dni otrzymywał kokainę. Między lipcem a październikiem 1944 r. w ciele Hitlera buzował więc potężny koktajl opioidowo-kokainowy. Dzisiaj powiedzielibyśmy speedball. Jakkolwiek trudno zgodzić się z Ohlerem, że „niemal nikt nie wie”, jaką karierę zrobiła w Trzeciej Rzeszy metamfetamina, to bez wątpienia nie powstała dotychczas tak wielowątkowa, szczegółowa i barwna rekonstrukcja życia środków odurzających w nazistowskich Niemczech. Ohler przytacza wiele źródeł, a w szczególności zapiski dr. Morella. Ta bogata w cytaty zaczerpnięte z oficjalnych dokumentów, listów i wspomnień praca otwiera oczy na mało znane fakty i konteksty. Porządkuje na przykład wiedzę na temat eksperymentów na więźniach prowadzonych pod koniec wojny w obozie Sachsenhausen nad cudownym kokainowym środkiem, który doprowadzając do granic ludzką wytrzymałość fizyczną, miał pomóc Niemcom wygrać wojnę. Prace takie jak „Trzecia Rzesza na haju” są niezastąpione, odzierają bowiem praktykę wykorzystywania środków odurzających na wojnie z otaczającego ją tabu. Anglojęzyczne wydanie książki („Blitzed: Drugs in Nazi Germany”, Penguin 2016 r.) wywołało ożywioną dyskusję i skrajne niekiedy oceny historyków. Wynika to po części z tego, że militarne wykorzystanie substancji psychoaktywnych jest przez historyków głównego nurtu ignorowane, marginalizowane lub sprowadzane do anegdot. Temat jest też niemal nieobecny w historiografii wojskowej. Z drugiej strony sam Ohler leje wodę na młyn krytyków. Starając się ukazać istotną rolę narkotyków w wysiłku wojennym nazistów, momentami niepotrzebnie odurza hiperbolami. Kłopotliwy bywa nieco przesadnie sensacyjny ton narracji i przecenianie skali narkotyzowania się w Trzeciej Rzeszy. W pułapkę tę autor wpada, pozwalając sobie niekiedy na zbytnie uogólnienia i spekulacje w rodzaju: „mentalność dopingowa rozprzestrzeniła się po wszystkich zakątkach Rzeszy. Pervitin umożliwił jednostce funkcjonowanie w dyktaturze”. Na speedowym dopingu Chociaż nie znamy statystyk, to przecież nie każdy Niemiec i nie każdy żołnierz używał perwityny, nie mówiąc o jej nadużywaniu, a najpopularniejszym intoksykantem wojny wcale nie była metamfetamina, lecz alkohol. Niemcy nie byli, jak brzmi oryginalny tytuł książki, na totalnym rauszu (Der totale Rausch). Mimo tych zastrzeżeń książka nie jest wszakże próbą rewizjonizmu i zrzucenia na narkotykowe odurzenie odpowiedzialności za nazistowskie zbrodnie. Aby opowieść Ohlera rozbroić z nadmiernie sensacyjnego tonu, warto spojrzeć na nią w szerszym kontekście. Trzecia Rzesza bowiem zapoczątkowała prowadzenie wojny na speedowym dopingu, ale po farmakologiczne wspomaganie sięgnęły także Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Japonia. Praktyka energetyzowania żołnierzy amfetaminowymi wzmacniaczami przetrwała z kolei nie tylko drugą wojnę światową, ale także zimną wojnę. W czerwcu 1940 r. przy zestrzelonych podczas nalotów na Wyspy Brytyjskie pilotach Luftwaffe znaleziono tajemnicze tabletki, które zidentyfikowano jako metamfetaminę. Brytyjczycy przeprowadzili badania i w 1942 r. oficjalnie zaaprobowali rozdawanie najpierw pilotom RAF, a potem także żołnierzom sił lądowych amfetaminy – 5-miligramowych tabletek Benzedryny produkowanej przez amerykańską firmę Smith, Kline&French (SKF). Ogółem podczas drugiej wojny światowej brytyjskie siły zbrojne skonsumowały ok. 72 mln pigułek Benzedryny. Było to jednak kilka razy mniej niż w wypadku Amerykanów, którzy zużyli ich 250–500 mln. Rozbieżności wynikają z faktu, że nieznana jest cena, za jaką władze kupowały lek, jednak z pewnością była ona niższa od ceny rynkowej. Skala dopingu była duża, o czym świadczą wyniki badań przeprowadzonych pod koniec wojny w jednym z amerykańskich szpitali wojskowych: 89 proc. pacjentów przyznało, że podczas służby regularnie brało benki (jak pieszczotliwie określano Benzedrynę), a 25 proc. ich nadużywało. Podobnie jak w wypadku Brytyjczyków największym konsumentem stymulantów było lotnictwo. Od 1943 r. dystrybuowano je wśród załóg uczestniczących w długich misjach; „w każdym niezbędniku w amerykańskim bombowcu znajdowały się pakiety pięciomiligramowych tabletek Benzedryny” – pisze Nicolas Rasmussen w swojej klasycznej już monografii „On Speed: The Many Lives of Amphetamines” (2008 r.). Alianccy piloci, którzy przeprowadzali bombardowania strategiczne Niemiec i Japonii, nierzadko latali więc na speedzie. W marcu 1945 r. „New York Times” donosił, że wzmacnianie się pilotów bombowców było normą: podczas kilkunastogodzinnych lotów nawigator „przeciera swe zmęczone oczy, połyka trochę więcej Benzedryny i wraca do pracy”. Japońska Armia Cesarska używała, podobnie jak Niemcy, metamfetaminy, która miała tam długą historię. Po raz pierwszy zsyntetyzował ją w 1919 r. Akira Ogata, pracując nad nową formułą efedryny, a więc alkaloidu wyizolowanego z ziela przęśli jeszcze w 1887 r. Od 1941 r. na rynku dostępny był Philopon, lek, którego nazwa łączyła dwa greckie słowa philo (miłość) i ponos (praca), a więc dosłownie „wzmagający zapał do pracy”. W wojsku stymulanty nazywano środkami pobudzającymi ducha walki, a te, które rozdawano żołnierzom pełniącym wartę, popularnie określano jako koci wzrok. Najsłynniejsi konsumenci crystal meth – piloci kamikadze – otrzymywali specjalnie przygotowane tabletki szturmowe w formie metamfetaminy zmieszanej ze sproszkowaną zieloną herbatą i opieczętowane cesarskim herbem. Wyjątkiem była Armia Czerwona, która jako jedyne siły zbrojne wielkich mocarstw nie korzystała z amfetaminowych stymulantów. Czerwonoarmistów wzmacniała wódka, niekiedy zmieszana z kokainą (napój znany jako koktajl okopowy). To bowiem alkohol był nie tylko najpopularniejszą, ale i najstarszą używką wojny. Każde społeczeństwo i jego armia miały swe źródło płynnej odwagi. Już starożytni greccy hoplici szli do starcia z nieprzyjacielem na solidnym rauszu wywołanym winem. Rosyjscy marynarze i żołnierze otrzymywali zwyczajową dzienną rację wódki zwaną czarką. Brytyjczycy rozdawali swoim oddziałom rum, Francuzi wino, a Niemcy piwo. Często przed bitwą, aby pokrzepić ducha walki, wydawano dodatkowe porcje. Alkohol stał się integralną częścią kultury wojskowej. Naćpani wojownicy Druga wojna światowa nie była też historycznie bezprecedensowa pod względem taktycznego wykorzystania stymulantów. Historia narkotyków i wojny jest długa i bogata. Od wieków chemiczne szprycowanie walczących w celu wykrzesania z nich dodatkowej siły, wytrzymałości, odwagi i morale było niemal uniwersalną praktyką. Wojownicy inkascy, a później także Indianie i żołnierze państw andyjskich, takich jak Peru i Boliwia, żuli delikatnie pobudzające liście koki, które umożliwiały pokonanie zmęczenia i ułatwiały funkcjonowanie na dużych wysokościach. W XVI w. tureccy żołnierze spożywali, podobnie jak sikhowie (najlepsi hinduscy wojownicy), umiarkowane ilości opium, wzmacniając ducha bojowego. Wojownicy plemion stepów Azji Północnej, zwłaszcza syberyjscy Kamczadale i Koriacy, bili się bezwzględnie, pobudzani wyciągiem z muchomora czerwonego zawierającego stymulujący i halucynogenny muscymol. Grzybem tym prawdopodobnie również wspomagali się południowoafrykańscy Zulusi. Plemiona Afryki Zachodniej z kolei wykorzystywały pobudzające alkaloidy obecne w orzeszkach kola. Stymulantem stosowanym podczas pierwszej wojny światowej była kokaina. Brytyjskie siły zbrojne używały leku o nazwie Tabloid March (wymuszony marsz), który zawierał kokainę, wyciąg z orzeszków kola i kofeinę. Podczas wojen w Korei i Wietnamie Amerykanie rozdawali swoim żołnierzom dekstroamfetaminę (Dexedrynę). W latach 1966–69 siły zbrojne USA w Indochinach zużyły ok. 225 mln tabletek. Pewien członek amerykańskiego plutonu przeprowadzającego długie patrole wyznał: „Mieliśmy najlepszą amfetaminę, jaka była dostępna, a zaopatrywał nas w nią amerykański rząd”. Rozdawanie Dexedryny amerykańskim pilotom podczas wojny w Zatoce Perskiej oraz operacji w Afganistanie i Iraku nie stanowiło odstępstwa od zimnowojennej praktyki z tą różnicą, że bardziej je sformalizowano i poddano ścisłej kontroli. Speedowy doping towarzyszy również oddziałom nieregularnym, jak choćby irackim rebeliantom z grupy Abu Musaba al-Zarkawiego walczącym w Iraku po 2003 r., dzieciom żołnierzom w Afryce (np. w wojnach domowych w Sierra Leone i Liberii w latach 90.) czy ostatnio dżihadystom tzw. Państwa Islamskiego zaopatrywanym w Captagon (fenetylinę, której głównym składnikiem jest amfetamina). Donosząc o tych bezwzględnych naćpanych bojownikach, media zwykle nie wspominają, że zachodnie armie przez wieki eksperymentowały z rozmaitymi stymulantami, często sięgając po farmakologię w celu motywowania żołnierzy do walki i poświęcenia. Środki odurzające na stałe wpisały się w krajobraz wojen, a największą wartością książki Ohlera jest wywołanie dyskusji, która może pomóc w pełniejszym zrozumieniu nie tylko nazistowskiej machiny wojennej, ale także genezy militarnego dopingu. *** Autor jest dr. hab., adiunktem w Instytucie Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego, autorem „Shooting Up. A Short History of Drugs and War” (Oxford University Press i Hurst Publishers, 2016 r.) wydanej na podstawie jego „Farmakologizacji wojny. Historii narkotyków na polu bitwy” (Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2012 r.).
Maschinenpistole 34(ö) 9 mm Pistolet maszynowy Maschinenpistole 34(ö) Autor – zdjęcia: Dawid Kalka Muzeum Armii Krajowej, Kraków Historia konstrukcji Pistolet maszynowy Steyr-Solothurn S1-100 był konstrukcją inżyniera Louisa… Maschinenpistole 40 Pistolet maszynowy Maschinenpistole 40 Autor – zdjęcia: Dawid Kalka Eksponat – Muzeum Armii Krajowej, Kraków Na drodze do MP 40 W okresie między wojennym armia… Maschinengewehr 34 „Panzerlauf” 7,92 mm Czołgowy karabin maszynowy Maschinengewehr 34 „Panzerlauf” Historia konstrukcji Czołgowy karabin maszynowy Maschinengewehr 34 był używany przez siły zbrojne Niemiec. Został opracowany na początku… Karabinek samopowtarzalny Maschinenpistole 507 7,92 mm Karabinek samopowtarzalny Maschinenpistole 507 Żołnierze niemieccy/Volkssturmu nad rzeką Odry, styczeń 1945 roku Historia i budowa konstrukcji Broń, która została specjalnie zaprojektowana dla niemieckich… Maschinenpistole 41 Pistolet maszynowy Maschinenpistole 41 Historia konstrukcji Przygotowując się do rozpoczęcia produkcji seryjnej Maschinenpistole (MP) 40, zakłady Haenel zaskoczyły jednocześnie produkcję pistoletów maszynowych MP 28-II w… Maschinengewehr 34 MG34 Maschinengewehr 34 (MG34) to uniwersalny karabin maszynowy kal. 7,92×57 mm, konstrukcji niemieckiej, z okresu II wojny światowej. Jego “uniwersalność” polegała na tym, że używany był… StG44 StG 44 (Sturmgewehr 44), początkowo oznaczony MP 43 lub MP 44 – niemiecki karabinek automatyczny z okresu II wojny światowej wprowadzony na uzbrojenie w 1943 roku. Jest to pierwsza broń tego typu wprowadzona do…
W połowie kwietnia 1945 r. losy wojny w Europie były definitywnie przesądzone. Ponad dwa i pół miliona radzieckich żołnierzy szykowało się właśnie do zadania ostatecznego ciosu III Rzeszy. Również na froncie zachodnim alianci notowali kolejne sukcesy. Mimo wszystko Hitler wymagał od swoich podwładnych walki do samego końca. W takiej atmosferze powstał desperacki plan zniszczenia przez Luftwaffe radzieckich przepraw na Odrze. Luftwaffe bierze przykład z Japończyków Nie chodziło bynajmniej o zmasowane bombardowania, bo do przeprowadzenia tych Niemcy nie mieli wystarczającej liczby samolotów, o wyszkolonych lotnikach już nie wspominając. Zdecydowano zatem, że piloci z tak zwanej eskadry „Leonidas” (KG-200 „V”), stacjonującej w Jüterborgu, powinni wziąć przykład z japońskich kolegów po fachu. Generalmajor Robert Fuchs, to on dowodził zgrupowaniem w skład którego wchodziła eskadra „Leonidas” (KG-200 „V”) z której rekrutowali się niemieccy piloci-samobójcy. Jak stwierdza w swojej najnowszej książce „Druga wojna światowa” Antony Beevor: Ten rodzaj samobójczych ataków określano mianem Selbstopfereinsatz – „misji bojowej związanej z samopoświęceniem”. Należy dodać, że przed jej rozpoczęciem żołnierze dowodzeni przez podpułkownika Heinera Langego mieli według niektórych relacji podpisywać specjalną deklarację zakończoną słowami: „Zdaję sobie sprawę, że zadanie to zakończy się moją śmiercią”. Jak już wspomniano wyżej, celem całej straceńczej operacji były przeprawy na Odrze. Konkretnie 32 „mosty nawodne”, już zbudowane lub w trakcie budowy. Pierwszy atak wyznaczono na poranek 17 kwietnia. Do jego wykonania przeznaczono samoloty, które znalazły się akurat pod ręką. Były to między innymi Focke-Wulfy Fw 190, Messerschmitty Bf 109 oraz Junkersy Ju 88. Zanim jednakże piloci zostali wysłani na pewną śmierć, dowódca całego zgrupowania – generał major Robert Fuchs – zadbał o to, aby ostatnią noc spędzili na zabawie. W tym celu 16 kwietnia zorganizowano dla nich pożegnalną potańcówkę, na którą zaproszono dziewczęta z pobliskiej jednostki łączności. Nie obyło się także bez śpiewów, mających dodać otuchy niemieckim „kamikaze”. Piloci eskadry „Leonidas” (KG-200 „V”) stoją koło zdobycznego radzieckiego samolotu szturmowego Ił-2. Być może w kwietniu 1945 r., któryś z nich został kamikaze Hitlera. Akcja ruszyła zgodnie z planem i początkowo wydawało się, że nie jest źle. Przykładowo Focke-Wulf z 500-kilogramową bombą, pilotowany przez Ernsta Reichla zniszczył most pontonowy w Zellin. Nikłe efekty i duże straty Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Antony’ego Beevora pod tytułem „Berlin 1945. Upadek” (Znak Horyzont 2015). Wszelako, jak zauważa Antony Beevor w książce „Berlin 1945. Upadek”: niemieckie meldunki o zniszczeniu w ciągu kolejnych trzech dni 17 przepraw wydają się mocno przesadzone. Zatem jakie były efekty ataków? Trudno powiedzieć, ale zdaniem brytyjskiego historyka Niemcom na pewno udało się zniszczyć przynajmniej jeszcze jedną przeprawę – most kolejowy pod Kostrzynem. Cena za te lokalne sukcesy była zdecydowanie za wysoka. Niemcy stracili bowiem aż 35 doświadczonych pilotów. Rzecz jasna, tyle samo maszyn uległo rozbiciu. Było to poważne osłabienie dla – goniącej ostatkiem sił – Luftwaffe. Tymczasem niezrażony tym faktem generał Fuchs przesłał nazwiska poległych Führerowi na jego zbliżające się pięćdziesiąte szóste urodziny. Zapewne sądził, że taki prezent ucieszy – ukrytego w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy – wodza „Tysiącletniej Rzeszy”. Prawdopodobnie samobójcze ataki nie zakończyłyby się 20 kwietnia i zginęliby kolejni niemieccy piloci-samobójcy, ale obłędne akcje wkrótce ustały. Niemieckie plany pokrzyżowała radziecka ofensywa. Między innymi takie mosty pontonowe były celem pilotów-samobójców z eskadry „Leonidas” (KG-200 „V”), dowodzonej przez podpułkownika Heinera Langego. Konkretnie 4. Armia Pancerna Gwardii generała pułkownika Dmitrija Leluszenki, która nieoczekiwanie zaczęła zbliżać się do Berlina z południowego-wschodu, zagrażając lotnisku w Jüterborgu. Tak oto krasnoarmiejcy uratowali niemieckich lotników przed samobójczą śmiercią. Zobacz również:Włosi to tchórze? Ci komandosi zostali bohaterami i zmienili wojnę na morzuWielkie strzelanie do Niemców nad Cieśniną Sycylijską. Cyrk Skalskiego w akcjiIdzie goły Göring ulicą… Jakie kawały opowiadali sobie mieszkańcy III Rzeszy? Źródła: Antony Beevor, Berlin 1945. Upadek, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak 2009. Antony Beevor, Druga wojna światowa, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak 2013. Christian Goeschel, Suicide in Nazi Germany, Oxford University Press 2009.
Kolumna czołgów niemieckich PzKpfw IV Ausf D/E na froncie wschodnim. Fot. NAC 72 lat temu rozpoczęła się operacja „Barbarossa” – niemiecki atak na ZSRR, bez wypowiedzenia wojny, miał miejsce 22 czerwca o godzinie przy wsparciu armii rumuńskiej. Dzień później do walki włączyły się siły słowackie, natomiast wojska fińskie i węgierskie odpowiednio 26 i 27 czerwca. Latem 1941 roku siły niemieckie wraz z sojusznikami zgrupowano na zachodniej granicy Związku Radzieckiego. Na terytorium Finlandii utworzono 3 armie. Na północy powstała armia „Laponia” składająca się z 6 dywizji (4 niemieckich i 2 fińskich), której celem było zdobycie portu w Murmańsku, a także związanie w tym rejonie sił radzieckich. W południowo-wschodniej części kraju stacjonowały 2 armie fińskie składające się z 15 dywizji, w tym jednej niemieckiej, 2 brygad piechoty i brygady kawalerii. Wsparcie powietrzne zapewniała 5 flota powietrzna i lotnictwo fińskie, łącznie ponad 900 samolotów. Celem tych oddziałów było wsparcie armii niemieckiej w zdobyciu Leningradu. Finowie pragnęli zemścić się na Rosjanach za niedawną wojnę i odzyskać utracone terytoria. Podstawowa broń piechoty była w zasadzie podobna. W wypadku Niemiec mowa o słynnym Kar98k, natomiast w przypadku Związku Radzieckiego, o nie mniej popularnym, karabinie Mosin-Nagant wz. 1891. Ich parametry były podobne, broń bardzo popularna i używana do końca wojny. W Prusach Wschodnich została stworzona Grupa Armii „Północ”. Jej celem było opanowanie radzieckich republik nadbałtyckich oraz zdobycie Leningradu wraz z mieszczącą się w nim główną bazą Floty Bałtyckiej. W skład tej jednostki wchodziły 16 i 18 Armia ogólno wojskowa oraz 4 grupa pancerna. Łącznie te siły składały się z 23 dywizji piechoty, 3 dywizji pancernych i 3 dywizji zmotoryzowanych. Jako wsparcie lotnicze działała 1 Flota Powietrzna w sile 1070 samolotów. Na wschód i północny-wschód od Warszawy usytuowana została Grupa Armii „Środek”. W jej skład wchodziło najwięcej dywizji pancernych i zmotoryzowanych. Składała się z 4 i 9 Armii ogólno wojskowej oraz 2 i 3 Grupy Pancernej. Na te siły składały się 34 dywizje piechoty, 9 dywizji pancernych, 6 dywizji zmotoryzowanych, dywizja kawalerii oraz 2 brygady zmotoryzowane. Wsparcie zapewniały 2 floty powietrzne łącznie składające się z 1670 maszyn. Główną osią natarcia tych sił była stolica ZSRR – Moskwa. Niemieckie prawe skrzydło frontu ciągnęło się, aż do Morza Czarnego. Do obsadzenia tego odcinka frontu wyznaczono Grupę Armii „Południe”. W jej skład wchodziło najwięcej jednostek. Jednak sporą część tej grupy stanowiły jednostki sojusznicze tzn. węgierskie oraz rumuńskie, które nie przedstawiały takiej samej wartości bojowej jak oddziały niemieckie. Korpus Węgierski oraz 3 i 4 Armia rumuńska były słabo wyszkolone, posiadały przestarzałe uzbrojenie oraz nie miały doświadczenia w prowadzeniu wojny błyskawicznej – Blitzkriegu. Ponadto w skład sił, których celem było opanowanie Ukrainy, wchodziły 6, 11 i 17 Armia ogólno wojskowa, a jednostkę mobilną stanowiła 1 Grupa Pancerna. Wsparcie stanowiło lotnictwo rumuńskie oraz 4 Flota Powietrzna. Łącznie Grupa Armii „Południe” liczyła 48 dywizji piechoty, 5 dywizji pancernych, 4 dywizje zmotoryzowane, 6 brygad piechoty, 3 brygady zmotoryzowane, 4 brygady kawalerii oraz lotnictwo w sile ok. 1300 samolotów. Dodatkowo w Niemczech, jako odwód OKH znajdowały się 24 dywizje. W ich skład wchodziły między innymi 2 dywizje pancerne oraz dywizja zmotoryzowana. Siły radzieckie latem 1941 roku przechodziły okres restrukturyzacji. Po wątpliwym zwycięstwie nad Finlandią, Związek Radziecki rozpoczął modernizowanie armii. Armia Czerwona miała stać się nowoczesna, przystosowana do prowadzenia wojny błyskawicznej. Efektem tych działań miało być utworzenie wielkiego rzutu mobilnego, składającego się z jednostek pancernych i zmotoryzowanych, mogących zadawać potężne i błyskawiczne uderzenia. Jednostki radzieckie na pograniczu funkcjonowały w tak zwanych stanach pokojowych, tzn., że w ich strukturach nie byli obecni wszyscy etatowi żołnierze. Podstawową jednostką organizacyjną w Związku Radzieckim był korpus. Armia składała się przeciętnie z 2 korpusów piechoty (3 dywizje piechoty w każdym korpusie) oraz z 1 korpusu zmechanizowanego (2 brygad pancernych i brygady zmotoryzowanej). Radzieckie brygady pancerne ilością czołgów dorównywały niemieckim pułkom, jednak nie posiadały w swoich strukturach jednostek pomocniczych np. artylerii. W opisie ugrupowania sił radzieckich w przeddzień rozpoczęcia walk pominę siły lotnictwa, ponieważ zostały one zniszczone praktycznie pierwszego dnia operacji. Naprzeciw połączonych sił fińsko-niemieckich na granicy fińsko-radzieckiej stały 3 armie radzieckie. 14 Armia osłaniała rejon Murmańska, 7 Armia stacjonowała wzdłuż granicy, aż do jeziora Ładoga, natomiast 23 Armia broniła Przesmyku Karelskiego. W sektorze grupy armii „Północ” oraz przeciw lewej flance grupy armii „Środek” stały wojska Frontu Północno-Zachodniego. W ich skład wchodziły 8 i 11 Armia, a w odwodzie stacjonowała 27 Armia. W rejonie działań Grupy Armii „Środek” stacjonowały siły Frontu Zachodniego. Składały się one z 3, 4 oraz 10 Armii. Były one jednak usytuowane w głębi tzw. Występu Białostockiego. Naprzeciw wojskom niemieckim na prawej flance znajdowały się 2 fronty: Front Południowo-Zachodni oraz Front Południowy. W tym rejonie stacjonowało gros sił radzieckich. W skład Frontu Południowo-Zachodniego, który ulokowany był od rejonu Kowla do granicy radziecko-rumuńskiej, wchodziły 5, 6, 12 i 26 Armia. Na południe od nich w ramach Frontu Południowego stacjonowały 2 armie: 9 i 18. Za ich „plecami” znajdował się jeden z najważniejszych portów Floty Czarnomorskiej – Odessa. Wyposażenie obydwu stron było zgoła odmienne. Naprzeciw siebie stanęły 2 armie, rozwijające się w innych kierunkach. Wermacht stawiał na jakoś wytwarzanego przez siebie wyposażenia, gdy Armia Czerwona stawiała na ilość, nie jakość. Podstawowa broń piechoty była w zasadzie podobna. W wypadku Niemiec mowa o słynnym Kar98k, natomiast w przypadku Związku Radzieckiego, o nie mniej popularnym, karabinie Mosin-Nagant wz. 1891. Ich parametry były podobne, broń bardzo popularna i używana do końca wojny. Żołnierze radzieccy cierpieli na niedostatek broni maszynowej. Była ona przestarzała i zawodna. Podstawowym karabinem maszynowym był karabin Maxima używany jeszcze w czasie wojny polsko-bolszczewickiej. Niemcy dysponowali nowoczesnym uzbrojeniem. Podstawowym karabinem maszynowym w tamtym okresie w armii niemieckiej był MG-34. W zależności od wersji był on zasilany taśmą amunicyjną lub magazynkiem. Był on również wykorzystywany do końca wojny. Żołnierze radzieccy cierpieli na niedostatek broni maszynowej. Była ona przestarzała i zawodna. Podstawowym karabinem maszynowym był karabin Maxima używany jeszcze w czasie wojny polsko-bolszczewickiej. Niemcy dysponowali nowoczesnym uzbrojeniem. Podstawowym karabinem maszynowym w tamtym okresie w armii niemieckiej był MG-34. Niemieccy żołnierze w oddziałach pancernych i zmotoryzowanych mieli zapewnione wsparcie podczas walk dzięki transporterom opancerzonym. W tamtym okresie w Wehrmachcie służył 251. Był to półgąsienicowy transporter opancerzony. W zależności od wersji służył do przewozu żołnierzy w rejon walk ( 251/1), zapewniał bezpośrednie wsparcie ( 251/9) lub służył do obserwacji pola walki ( 251/12). Liczba zastosowań tego pojazdu była ogromna. Powstały łącznie 24 odmiany tego pojazdu budowane w 4 wersjach. Związek Radziecki nie posiadał tego typu pojazdów i żołnierze musieli docierać na pole bitwy pieszo lub na pancerzach czołgów. Obydwie strony dysponowały zróżnicowanym sprzętem pancernym. W skład sił wchodziły zarówno nowoczesne czołgi jak i pojazdy, które najlepsze lata miały już za sobą. Po stronie radzieckiej było dużo pojazdów, które nie nadawały się do prowadzenia walk w nowoczesnym teatrze działań. Były lekko opancerzone i uzbrojone, a także często powolne i nieradzące sobie w ciężkim terenie. Do tego typu pojazdów można zaliczyć czołgi klasy BT. Były to czołgi lekkie, które miały możliwość poruszania się na gąsienicach, a także bez nich na samych kołach. Cechowały się dużą prędkością, ale słabym uzbrojeniem i opancerzeniem. Pancerz miał od 6 do 22 mm, a uzbrojenie stanowiła głównie armata kalibru 45 mm oraz od 1 do 3 karabinów maszynowych 7,62 mm. Była to ślepa droga w rozwoju czołgów. Próbowano modernizować ten czołg, ale nie spełniał on w pokładanych w nim nadziei. Kolejnym przykładem przestarzałego radzieckiego czołgu jest T-26. To także czołg lekki, ale dużo wolniejszy od swojego kolegi klasy BT. Był podobnie słabo opancerzony i uzbrojony. Pancerz w najcieńszym miejscu miał 6 mm, a w najgrubszym 20 mm. Uzbrojony był także w armatę kalibru 45 mm, ale posiadał tylko od 1 do 2 karabinów maszynowych kalibru 7,62 mm. Te czołgi stanowiły większość sprzętu pancernego wojsk radzieckich, przez co siły zmechanizowane ponosiły ciężkie straty. Kolejnymi czołgami, które nie miały przyszłości, były wielowieżowe molochy - czołg średni T-28 oraz czołg ciężki T-35. Już w chwili niemieckiego ataku Rosjanie powoli wycofywali te pojazdy z użytku. Były bardzo powolne i jak na swoją klasę słabo uzbrojone, posiadały też dość słabe opancerzenie. Pancerz wynosił od 10 mm do maksymalnie odpowiednio 80 i 50 mm. T-28 uzbrojony był w armatę te kalibru 76,2 mm i od 3 do 5 karabinów maszynowych, natomiast T-35 wyposażony był w główną armatę kalibru 76,2 mm, 2 armaty kalibru 45 mm oraz od 5 do 6 karabinów maszynowych. W arsenale wojsk radzieckich znajdowały się też nowe konstrukcje. Dwie z nich były nowoczesne, ale ich obecność mijała się z celem, ponieważ były one bardzo ciężkie, przez co mało mobilne i niedostatecznie uzbrojone. Mowa tu o dwóch modelach czołgów KW, nazwanych tak na cześć Klimenta Woroszyłowa - czołgi ciężkie KW-1 oraz KW-2. Pierwszy z nich - KW-1 wyposażony był 76,2 mm armatę oraz 3 karabiny maszynowe. Jego opancerzenie wynosiło od 20 do 82 mm. Był cięższy i mniej zwrotny niż T-34/76 wyposażony w taką samą armatę. Drugi model KW - KW-2 wyposażony był 152 mm haubicę, która mieściła się w ogromnej wieży oraz w 3 karabiny maszynowe. Jego opancerzenie wynosiło od 35 mm do 110 mm. Tak silne opancerzenie sprawiało, że w tamtym okresie czołg ten był praktycznie niezniszczalny, ale jednocześnie jego ciężar sprawiał, że mógł poruszać się tylko po łatwym terenie. Obydwa modele KW były dla Niemców problematyczne, ponieważ ich czołgi były dużo słabsze. Uzbrojone w lżejsze armaty i słabiej opancerzone. Kolejną całkowitą niespodzianką dla Niemców był czołg T-34/76. Uzbrojony w 76,2 mm armatę oraz 2 karabiny maszynowe, był zabójczy dla czołgów niemieckich. Opancerzenie do 52 mm grubości było trudne do przebicia, ponieważ płyty pancerza pochylono, przez co jego rzeczywista grubość, jaką musiał pokonać pocisk wzrastała, a nachylenie zwiększało możliwość rykoszetu. Dodatkowo T-34 wyposażony był w charakterystyczne szerokie gąsienice, przez co mógł poruszać się w praktycznie każdym terenie. III Rzesza w momencie rozpoczęcia operacji Barbarossa, nie dysponowała żadnym czołgiem ciężkim. Niemcy nie byli świadomi istnienia doskonałych radzieckich czołgów T-34, dlatego nie rozwijali nowych modeli czołgów, ani nie modernizowali ich uzbrojenia. Naziści latem 1941 roku rozpoczęli wycofywanie z jednostek liniowych czołgów lekkich Panzer II. Zostały one przeniesione do jednostek rozpoznawczych lub szkoleniowych. Podstawowym czołgiem niemieckim w 1941 roku był Panzer III ausf. H. Była to wersja rozwojowa czołgu klasyfikowanego jako czołg średni, choć w niektórych opracowaniach uznaje się go za czołg lekki. Był uzbrojony w krótkolufową armatę kalibru 50 mm, ale po pierwszym wrażeniu wywołanym pojawieniem się rosyjskich molochów, zaczęto wyposażać te czołgi w dłuższe wersje tych dział, o tym samym kalibrze. Dodatkowym uzbrojeniem były 2 karabiny maszynowe. Jego pancerz stanowiły płyty pancerne o grubości od 10 do 50 mm. Panzer III były nieodpowiednio uzbrojone i wyposażone, jak na warunki panujące w Rosji. Ich działa nie były w stanie przebić pancerza ciężkich czołgów rosyjskich, a same stanowiły dla nich łatwy cel. Niemiecki siły pancerne, które stanowiły pierwszą siłę armii niemieckiej nie były dostatecznie przygotowane na trudy kampanii. Ich sprzęt był niedostatecznie silnie uzbrojony i opancerzony. Natomiast czołgi radzieckie, w tym szczególnie T-34, były najnowocześniejszymi pojazdami pancernymi swoich czasów. Kolejnym czołgiem używanym przez Wehrmacht był czołg lekki Panzer 38(t). Był to czołg produkcji czeskiej, który armia niemiecka przejęła po wcieleniu Czech do Rzeszy. Była to, jak na swoje czasy, nowoczesna produkcja. Jego pancerz miał w najcieńszym miejscu grubość 8 mm, a w najgrubszym 50 mm. Jego opancerzenie było doskonałe, jak na przedwojenny czołg, jednak już w roku 1941 było niewystarczające. Jego uzbrojenie stanowiła armata krótkolufowa kalibru 37 mm i 2 karabiny maszynowe. Działo to mogło jedynie przebić pancerz lekkich czołgów rosyjskich oraz tankietek. Panzer 38(t) nie był przeciwnikiem dla radzieckich czołgów ciężkich oraz średnich. Szybko został wycofany z jednostek liniowych, a jego podwozie posłużyło do produkcji wielu dział samobieżnych. Najcięższym czołgiem w arsenale armii niemieckiej był Panzer IV w wersji E. Na początku operacji Barbarossa na wyposażenie jednostek liniowych weszła wersja Panzer IV ausf. F1. Obydwie wersje były wyposażone w krótkolufowe działo kalibru 75 mm, które także nie mogło przebić pancerza najsilniejszych czołgów radzickich takich jak czołgi z rodziny KW, czy T-34. Tą wersję Panzer IV szybko rozpoczęto przezbrajać w długolufowe armaty kalibru 75 mm, ale stało się to dopiero w trakcie kampanii rosyjskiej. Jego opancerzenie wynosiło od 10 do 50 mm i tak samo jak w przypadku jego młodszego brata Panzer III, pancerz był za słaby, by mógł rywalizować z jednostkami radzieckimi. Głównym atutem niemieckich czołgów była łączność. W każdym znajdowała się radiostacja, by można było utrzymywać łączność z sąsiednimi pojazdami, a w przypadku pojazdów dowodzenia łączność mogła być utrzymywana na najwyższych szczeblach dowodzenia. Z drugiej strony frontu, w czołgach radzieckich takie wyposażenie stanowiło rzadkość. By wydawać rozkazy dowódca oddziału musiał wychylić się z wieżyczki, co narażało go na śmierć, a tym samym pozbawiało oddział dowództwa i wprowadzało chaos na polu bitwy. Niemiecki siły pancerne, które stanowiły pierwszą siłę armii niemieckiej nie były dostatecznie przygotowane na trudy kampanii. Ich sprzęt był niedostatecznie silnie uzbrojony i opancerzony. Natomiast czołgi radzieckie, w tym szczególnie T-34, były najnowocześniejszymi pojazdami pancernymi swoich czasów. Aż do 1942/1943 strona niemiecka nie mogła przeciwstawić im równorzędnego sprzętu. Za sprawą znakomitej łączności i znakomitemu dowodzeniu Niemcy odnosili wspaniałe zwycięstwa na początku kampanii, do momentu, gdy Rosjanie nabyli doświadczenia w prowadzeniu wojny błyskawicznej, poprawili stan łączności między oddziałami i zakończyli modernizowanie armii. Adrian Rynkowski
II wojna światowa to wprowadzenie na pola walki nowych typów broni. Oprócz różnego rodzaju pojazdów mechanicznych, przygotowania nowoczesnych czołgów, stworzenia broni atomowej, dość dobrze rozwinięty został przemysł broni strzeleckiej. Temat jest niewyczerpalny to jednak warto skupić się na najciekawszych egzemplarzach broni strzeleckiej, przygotowanych na potrzeby armii takich krajów jak Niemcy, USA czy też ZSRR. Która broń była skuteczna, która do dzisiaj cieszy się popularnością wśród osób interesujących się militariami z tamtego okresu? Amerykańska armia to nowoczesność i tradycja Amerykanie starali się trzymać z dala od działań wojennych, dopiero atak Japończyków zmusił ich aby wkroczyć do walki. Amerykańscy żołnierze opierali broń strzelecką na projektach rozwijanych od wielu lat, w latach 40-tych mieli na wyposażeniu choćby pistolety maszynowe Thompson. To bardzo dobra broń, niezwykle popularna wśród żołnierzy innych narodowości. Pierwsze modele zostały przygotowane w roku 1921 i od tego momentu stale są udoskonalane. Jako kolejną broń należy wymienić karabin M1 Garand. Rok 1936 to debiut tej broni, a nie pisze się o niej bezpodstawnie, bo to wyjątkowi model. Amerykanie poszukiwali broni która pozwoli zwiększyć siłę rażenia w trakcie ostrzału. To pierwszy karabin samopowtarzalny, który trafił na wyposażenie niemieckiej armii. Kolejny produkt zbrojeniowy z USA, który po zakończeniu wojny dostał się na wyposażenie innych armii. Niemiecka broń strzelecka w trakcie II wojny światowej Niemcy wzniecili światowy konflikt więc oczywistym jest, że musieli posiadać pokaźne zapasy broni. Musieli na bieżąco eksperymentować, tworzyć coraz to nowocześniej projekty i prototypy. W wyniku takich działań powstał karabin samoczynny Sturmgewehr 44 czyli specjalne zamówienie wykonane dla Wehrmachtu. Z jednej strony broń innowacyjna gdyż pozwala strzelać daleko, posiada większą moc niż inne karabiny, a z uwagi na mechanizm i konstrukcję jest niezwykle funkcjonalna. Broń trafiła do wojska niemieckiego dopiero w 1944 roku. Działo się to z uwagi na decyzje Hitlera, który zwlekał z wydaniem zgody na masową produkcję. Niemiecka piechota dzięki posiadaniu tej broni mogła zdobywać przewagą w walce na dalszych odległościach. MG 42 to broń na wyposażeniu od 1942. Dlaczego to ważna broń dla całej historii świata? Większość specjalistów od broni strzeleckiej uważa, że to prawdziwy pierwowzór wszystkich karabinów maszynowych, które powstawały po II wojnie światowej. Broń ze wschodu czyli pepesza z ZSRR Do dziś popularna i „lubiana” pepesza, w armii radzieckiej znalazła się w 1941 roku. Broń idealna z uwagi na prostotę obsługi, a do tego nie było problemów z jej drobnymi przeróbkami. Nie jest kłamstwem twierdzenie, że to najlepszy karabin maszynowy. Broń niezawodna, broń która jest banalnie prosto skonstruowana, a mimo tego niezwykle wytrzymała w użytkowaniu. Oprócz oczywistej broni używanej w trakcie potyczek wojennych, korzystano także z wiatrówek, co może się okazać dziwne, patrząc jak wielki to był konflikt. Przygotowując się do wojny, w Niemczech, Czechosłowacji czy też Polsce trenowano przy użyciu wiatrówek. Z uwagi na oszczędności związane z zużywaniem się tradycyjnej broni, problemami dotyczącymi amunicji, kraje nie posiadające większego arsenału wykorzystywały właśnie wiatrówkę do treningu. W Niemczech sytuacja wyglądała inaczej, tutaj szkolono młodzież, która pod koniec konfliktu trafiła na pole walki. Zachowały się również relacje mówiące o tym, że z uwagi na ograniczenia w dostępie do broni, wiatrówki były wykorzystywane choćby przez walczących w Powstaniu Warszawskim.
bronie niemieckie z 2 wojny światowej